A było to tak…
Jakiś miesiąc temu umówiłam się z Madzią do Mama Manoush na krem z pomidorów z menu lunchowego. Okazało się jednak, że zupy dnia już nie ma…
Zamówiłam więc vrine z soczewicy [czerwona soczewica, ogórek, kiełki grochu, sajgonki z czarnej soczewicy i mleka kokosowego, kolendrowe pestro, chipsy z pietruszki, ser labneh – 19 PLN]. Polecam bo baardzo smaczny. Zresztą jak zdecydowana większość pozycji z menu Mamy.
Przemiła Pani Kelnerka zasugerowała wtedy, żeby na krem z pomidorów wybrać się do ich siostrzanej restauracji, która krem ma na stałe w menu, do La Maddaleny przy Włodkowicy 9.
… i wczoraj dokładnie tak zrobiłyśmy.
Wybrałam się z Magdaleną do La Maddaleny 🙂
Zupełnie zapomniałam o rezerwacji, jednak na szczęście znalazło się dla nas miejsce w ogrodzie letnim, który okazał się bardzo letnim, bo był ogrzewany;)
Obydwie nie byłyśmy zbyt głodne [jeszcze wtedy;)] więc zamówiłyśmy; Madzia lemoniadę i krem z kukurydzy, ja domową, mrożoną herbatę i oczywiście krem z pomidorów.
Napoje były pięknie podane i okrutnie słodkie. Takiej ilości cukru się szczerze mówiąc nie spodziewałam.
A później był krem… pierwsze na co zwróciłam uwagę, to że rozlał się po talerzu i nie miał żadnej dekoracji, ALE…
spróbowałam pierwszej łyżki i… to jest najlepszy krem z pomidorów jaki jadłam do tej pory. Idealnie doprawiony, ale delikatny, piękny kolor i zapach, aksamitna konsystencja i kawałki mozzarelli w środku. Absolutnie nie były tu potrzebne żadne frykasy ze śmietanki czy pesto. Poezja! Mimo że delektowałam się każdą kolejną łyżką, żałowałam że skończył się tak szybko.
Madzia też była zadowolona, bo jej krem przygotowany był ze świeżej kukurydzy, a nie tej z puszki, co się niestety często zdarza. Faktycznie, przypomniała mi smak kukurydzy jedzonej prosto z kolby na miejskich festynach. Dziecięce wspomnienia 🙂
Ale mój KREM Z POMIDORÓW… ach! Był to również najdroższy krem, jaki do tej pory zamówiłam [16 PLN], jednak smak jest tu zdecydowanie wart ceny.